logo

Halowa piłka nożna w Górowie Iławeckim                      


 # GŁÓWNA
 # GONIEC
 # HARMONOGRAM
 # TABELA
 # STRZELCY
 # FAIR PLAY
 # GALERIA
 # POBIERZ
 # ARCHIWUM


Dzisiaj jest:
Imieniny:
Jesteś

gościem
na tej stronie.
KSIĘGA GOŚCI
Dodaj wpis
Pokaż wpisy



21.11.2010 - NO I SIĘ ZACZĘŁO...

      
       W niedzielę 21 listopada rozpoczęliśmy jubileuszową, dziesiątą ligę halowej piłki nożnej w Górowie Iławeckim. Podobnie, jak przed rokiem, przystąpiło do niej 10 drużyn - choć to aż do ostatniego meczu nie było wcale takie pewne. A to z tego powodu, że ułańską fantazją popisali się piłkarze El Magico, którzy zapomnieli przyjść na losowanie. Spowodowało to pewne perturbacje w układzie meczy. W końcu jednak ekipa pojawiła się tuż przed ostatnim meczem i można było rozegrać piąte spotkanie kolejki. Dzięki temu magicy zobaczyli żółtą kartkę i są na cenzurowanym już do końca rozgrywek. Nasz ligowy maraton trwał będzie przez 18 kolejnych niedziel, a finisz planowany jest na 26 marca przyszłego roku. Wtedy to wszystkim uczestnikom wręczone zostaną nagrody. Tradycyjnie puchar za zwycięstwo w lidze ufunduje Poseł na Sejm RP Miron Sycz; sponsorem indywidualnych nagród będzie oczywiście Wójt Gminy Górowo Iławeckie Bożena Olszewska Świtaj. Naturalnie nie będziemy mieli nic przeciwko temu, jeśli lista sponsorów się wydłuży... Jako pierwsi na parkiecie pojawili się gracze Cervezy i Zalewu Kamińsk. Pierwszy piłkę w siatce Zalewu umieścił Marcin Kwieciński i niestety - oczywiście dla graczy z Kamińska - powtórzył to potem jeszcze cztery razy; został przez to najskuteczniejszym strzelcem kolejki, a Zalew rozpoczął ligę od porażki. Podobne uczucia mają zapewne piłkarze Number One, którzy na swojej drodze mieli Strażaków. A trzeba jasno powiedzieć, że Strażacy już nie są ci sami, co przed rokiem. Wzmocnili się kilkoma czołowymi piłkarzami ubiegłosezonowej Cervezy oraz zwycięzcy ostatniej ligi - GTW i są zdecydowanymi pretendentami do podium. Dość powiedzieć, że przewaga Strażaków w ilości piłkarzy występujących w meczu wynosiła 13:6. Number One przegrali nieco wyżej, ale wstydu im to wcale nie przyniosło. Jako trzeci do walki przystąpili bartoszyczaninie z Batka, którzy mieli za przeciwników nową ekipę - Babki Klapki. No i okazało się, że druga ekipa ostatniej edycji ligi nie miała wcale łatwej przeprawy z mało znanymi, młodymi przeciwnikami. W zasadzie to nawet powinna im podziękować: Batek został faulowany dziesięć razy i zdobył z tego tytułu dwa gole z rzutów karnych. I w takim stosunku pokonał swoich rywali. W kolejnym meczu do walki stanęły Wiedźminy z ... no właśnie, z kim? Drużyna w zgłoszeniu do ligi nazwała się Siema, No Co Tam, a później postanowiła zmienić nazwę. Do drugiej kolejki ligi temat ten ma być uregulowany. W każdym razie na pytanie zawarte w pierwotniej nazwie, po pierwszej kolejce można odpowiedzieć: "nic dobrego". Wiedźminy wygrały 9:1 i poza nazwą w drużynie przydałoby się zmienić parę innych rzeczy - na przykład trochę wydłużyć listę piłkarzy, bo w sześciu to trudno coś w tych zawodach osiągnąć. A na koniec swoją obecnością zaszczycili nas El Magico. Można było więc zakończyć pełną kolejkę. Spóźnialscy nie mieli większych problemów z pokonaniem uczniów z ELO, co nie jest niczym dziwnym, zważywszy na to, że wśród magików gra kilku graczy z byłego GTW. Za tydzień zagramy dwa ciekawe mecze: Cerveza zmierzy się z Batkiem, a El Magico zobaczą, na co stać Wiedźminów.
      

Daniel Zimniak

28.11.2010 - STRAŻAK GASI, STRAŻAK RADZI, STRAŻAK W TABELI PROWADZI

      
       Co tu dużo pisać! Strażacy mocno wzięli się za robotę od samego początku. Przed tygodniem strzelili 17 bramek, w drugiej kolejce dołożyli kolejnych czternaście… Tym razem pecha mieli i na drodze walca stanęli młodzi zawodnicy z eLO. Strażacy w ten sposób nadal prowadzą w tabeli, co jest ich najwyższym osiągnięciem w całej dotychczasowej historii występów w lidze. Drugim zespołem, który w drugiej kolejce mógł się poszczycić wysokim zwycięstwem był Zalew Kamińsk. Siema No Co Tam jednak nazwy nie zmienili; to samo można powiedzieć o stylu gry, więc zainkasowali 11 bramek. W pozostałych meczach nie było już takich łatwych rozstrzygnięć. Kolejkę rozpoczęły drużyny, które zapewne będą chciały mieć coś do powiedzenia, jeśli ktoś na koniec ligi zada pytanie "kto był w pierwszej piątce?". Pierwsze trafienie zaliczył Marcin Kwieciński, który pokonał bramkarza Batka. W drugiej kwarcie do remisu doprowadził Jacek Brynkiewicz. Trzecia odsłona meczu to akcja za akcję i niewykorzystany przez Batka rzut karny. Dopiero w ostatnich dziesięciu minutach tych piłkarskich szachów Robert Murawski powiedział "szach i mat". Bartoszyczanie po raz drugi więc wywieźli komplet punktów. Po kilku minutach zaczęło się coś odwrotnego do szachów, czyli klasyczna rzeź. Uczestniczyło w niej dziewięciu Wiedźminów przeciwko pięciu El Magico. W związku z brakiem jakiejkolwiek taktyki Wiedźminy przystąpiły do meczu z pomysłem "zobaczymy, co oni zagrają". Okazało się, że "oni" zagrali nieco lepiej, niż można było się spodziewać i magicy po połowie meczu prowadzili jedną bramką. Dopiero w trzeciej kwarcie meczu Wiedźminy zauważyły, że grają ze znaczną przewagą liczbową i zastosowawszy taktykę "na wymęczenie" wyszły na trzybramkowe prowadzenie. Wszystko to mogło zakończyć się zawałem serca kibica Wiedźminów - oczywiście, gdyby taki był. Gra w piłkę polega na tym, że gra się do końca, o czym akurat pamiętali magicy i tylko przez wyjątkowego pecha nie doprowadzili do remisu. Jednak tylko dzięki ostatniej bramce Sławka Osmańskiego Wiedźminy mogą cieszyć się z najniższego zwycięstwa. Tak to jest w życiu, że śmietankę spija ten, kto ostatni "przybił gwoździa", choć nieco wcześniej po raz piąty piłkę w siatce El Magico umieścił Radek Borowy. Na koniec parę słów o trzecim meczu, w którym ponownie zwycięzcy ucieszyli się jednobramkową wygraną. Naprzeciwko siebie stanęły Babki Klapki i Number One. Rozpoczęli ci pierwsi trafieniem Daniela Chudego. Za chwilę dwukrotnie odpowiedział mu Rafał Gwiazda przy jednokrotnej pomocy Rafała Borejko. Co w lidze halowej oznacza wynik 3:1? Wiemy nie od dziś: gra się dopiero rozpoczyna. Dzięki bramkom Rafała Wardaszko i Michała Biłanicza niedługo przed ostatnim gwizdkiem mieliśmy remis. Jednak, zanim on zabrzmiał, w ostatniej akcji meczu piłkę do bramki Babek wpakował Dawid Dobrzyński z Number One. W najbliższą niedzielę najwięcej emocji powinno budzić starcie El Magico i Strażaków.
      

Daniel Zimniak

5.12.2010 - PIERWSZA TRÓJKA BEZ ZMIAN - PO RAZ OSTATNI

      
       W lidze, jak to w lidze. Ktoś wygrywa, ktoś przegrywa. Ktoś zyskuje punkty, ktoś nie, a ktoś się wścieka, że kurde, było tak blisko... O czym więc można tu pisać? Oczywiście tylko i wyłącznie o rozgrywkach najlepszej ligi halowej piłki nożnej w dorzeczu Młynówki, a nawet - nie bójmy się tego określenia - całych Wzniesień Górowskich! Za nami trzecia kolejka. Pierwsza trójka wygrała swoje mecze, chociaż nie wszystkim przyszło to łatwo jak wskazywałaby pozycja w tabeli. A byli to Strażacy, którym na drodze stanęli El Magico. Czarodzieje stanęli do walki w znacznie silniejszym składzie niż tydzień wcześniej z Wiedźminami i po piętnastu minutach prowadzili już 3:0. I właściwie można powiedzieć, że dopiero w tym momencie rozpoczął się najciekawszy mecz tej kolejki. Strażacy powoli zaczynali poszukiwać skutecznych zaklęć na czary magików. I znaleźli je dwa: pierwsze nazywa się Piotr Bogdziewicz, a imię drugiego to Mateusz Wierzbowski. Oni to sprawili, że przed ostatnimi dziesięcioma minutami na tablicy widniał wynik 4:3 dla Strażaków. Parę minut przed końcem składną akcję El Magico zakończył Piotr Korostyński i wydawało się, że zanotujemy pierwszy remis w tej lidze. Jednak nieco później któryś z magików postawił nogę nie tam, gdzie potrzeba i sędzia Stanisław Pełkowski podyktował rzut karny za piąte przewinienie. Przed niepowtarzalną szansą stanął ponownie Mateusz Wierzbowski i to dzięki niemu Strażacy nadal prowadzą w tabeli. Na drugim miejscu mamy piłkarzy z Bartoszyc. Batek jako pierwsza drużyna w tej lidze nie dał sobie strzelić bramki. Natomiast bramkarz Siema No Co Tam wprost przeciwnie - wyjął piłkę z siatki jedenaście razy. Ostatnie miejsce na podium zajmują Wiedźminy, którym przyszło zagrać z Zalewem Kamińsk. Gracze z Kamińska, zapewne w związku z Mikołajkami, zrobili Wiedźminom prezent: w sytuacjach podbramkowych albo nie trafiali w piłkę, albo fatalnie pudłowali. Wiedźminy zachowały się zasadniczo inaczej. Radek Borowy wstrzelił się bardzo szybko, trafił cztery razy i było po meczu. W meczu tym padła najszybsza bramka ligi - w kilka sekund po pierwszym gwizdku sędziego Sławek Osmański wykorzystał długie podanie bramkarza i zasmucił tym nieco bramkarza Zalewu. Długo ubiegłotygodniowej porażki z Batkiem nie rozpamiętywali piłkarze Cervezy. Humor poprawił im mecz z Number One oraz siedemnaście strzelonych bramek. Osiem z nich zaaplikował bramkarzowi przeciwników Marcin Kwieciński i dzięki temu jest aktualnie najskuteczniejszym strzelcem zawodów. Jako ostatni do boju przystąpili rówieśnicy z eLO i Babki Klapki. Mecz był szybki i dynamiczny, chłopaki grali ambitnie i do końca, a nogi były wstrzymywane tylko w kontakcie ze ścianą hali. Pojedynek jednak kontrolowany był przez graczy eLO, którzy strzelili o cztery bramki więcej i w końcu zdobyli pierwsze punkty w lidze. W następną niedzielę poznamy parę słów prawdy. Przede wszystkim około godziny 1530 dwunastego grudnia nie będziemy mieli już trzech drużyn z samymi zwycięstwami na koncie. W ciągu wcześniejszych czterdziestu minut Wiedźminy i Strażacy w "świętej wojnie" wyjaśnią sobie parę istotnych spraw dotyczących siły, kondycji, formy bramkarzy i skuteczności napastników.
      

Daniel Zimniak

19.12.2010 - WIELKI PECH JACKA

      
       Niespodziewanie, zamiast relacji czysto sportowej, rozpoczynamy od informacji medycznej: po raz pierwszy w historii naszych rozgrywek zdarzyła się sytuacja na tyle pechowa, że wymagała interwencji lekarskiej. Mianowicie w ostatnim meczu kolejki, w którym grały Batek i Zalew Kamińsk, już na samym początku piłkarz Batka Jacek Brynkiewicz miał paskudnego pecha i złamał rękę. W związku z tym mecz został przerwany i przełożony na jakiś inny dogodny dla obydwu drużyn termin. Jackowi życzymy jak najszybszego powrotu do zdrowia, bo wiemy, jak bardzo potrzebny jest swojej drużynie. Jeśli chodzi o wydarzenia typowo piłkarskie, to meczem kolejki było starcie Strażaków i Wiedźminów. W tym piłkarskim pokerze ktoś musiał pierwszy położyć karty na stół i powiedzieć: sprawdzam. Byli to Strażacy, którzy po strzale Sebastiana Sienkiewicza objęli prowadzenie. W drugiej kwarcie wyrównał Radosław Borowy. Niedługo później humor Strażakom poprawił Rafał Narkiewicz. W trzeciej odsłonie spod własnej bramki pięknym strzałem "za kołnierz" bramkarza Strażaków popisał się Sławomir Osmański. I zaczęła się obustronna kanonada, w której po szczęśliwym strzale Rafała Gajdamowicza prowadzenie objęli Strażacy. Za chwilę Wiedźminy nie wykorzystały szansy na wyrównanie po rzucie karnym podyktowanym za piąte przewinienie Strażaków, a po kilku minutach dokładnie taką samą sytuację na bramkę wymienił Mateusz Wierzbowski. Było więc po meczu i Strażacy po pięknej walce udowodnili, że pierwsze miejsce w tabeli zajmują nie przez przypadek. Czwartą kolejkę rozpoczęli Number One i Siema No Co Tam. Ci ostatni widocznie mocno zezłościli się tym, że dotychczas w tabeli trzymali tablicę z napisem "czerwone światło" i postanowili to zmienić. A zrobili to na tyle skutecznie, że strzelili dziewięć goli przeciwnikom, co przy pięciu straconych bramkach pozwoliło im zdobyć pierwsze punkty. Ponownie niczego ciekawego o swoim meczu nie dają mi napisać gracze Cervezy. Bramkarz eLO wyjął piłkę siatki 15 razy co oznacza, że Cerveza zdetronizowała Strażaków, jeśli chodzi o ilość strzelonych bramek Nadspodziewanie wiele działo się w meczu Babki Klapki vs El. Magico. Babcine japonki (tudzież papucie) nie od początku wiedziały, że z racji potencjału kadrowego ten mecz powinny przegrać szybko, łatwo i przyjemnie. Z tego powodu do połowy meczu prowadziły dwoma bramkami. Był to już czas, że z roli faworyta zaczęli sobie w końcu zdawać sprawę magicy. Strzelili więc kilka bramek, a pomimo rozpaczliwej gonitwy Klapek, najważniejszego gola na wagę zwycięstwa zdobył Marcin Sadlak. Należy dodać, że w meczu tym nikt nie brał jeńców: magicy faulowali ośmiokrotnie, ich przeciwnicy o raz więcej i pojedynek ten zasłużenie zasłużył na okrutne miano rzeźni numer 4. W ostatniej przedświątecznej (a także i tegorocznej) kolejce będziemy mieli dwa mecze mające istotne znaczenie dla górnego układu tabeli. Najpierw Cerveza zobaczy, na co stać El Magico. Natomiast przegrani i pechowcy czwartej rundy, czyli Wiedźminy i Batek zobaczą, kto po piątej będzie mógł się czuć przegranym i pechowcem do kwadratu.
      

Daniel Zimniak

28.11.2010 - Z BARTOSZYC PRZYBIEŻELI I WZIĘLI CO CHCIELI

      
       Pomimo ogarniającego nas świątecznego nastroju, popołudnie, podczas którego rozgrywana była piąta kolejka ligi, tylko częściowo można by nazwać wieczorem kolęd. Może tylko było trochę ckliwie, a i przy okazji można byłoby zaśpiewać "Cichą Noc" podczas meczu Strażaków z Babki Klapki. Co mogło wydarzyć się w meczu pierwszej i ostatniej drużyny ligi? Niestety, nie to, co zazwyczaj widzimy w amerykańskich filmach familijnych. Strażacy chyba mocno rozzłościli się tym, że przed tygodniem odebrano im tytuł najbardziej bramkostrzelnej drużyny i po zaliczeniu piętnastu trafień tryumfalnie powrócili na to stanowisko. Także nieco rzewnie i sympatycznie było w meczu Batka z Wiedźminami. Ci ostatni byli już raczej w świątecznym nastroju i po grze mizernej i cichej, rozpoczętej dwoma elementarnymi błędami w obronie postawili siebie na straconej pozycji, czego nawet za bardzo później nie byli w stanie/chcieli zmienić. W efekcie Batek odniósł łatwe i ważne zwycięstwo, a do zaległego meczu z Zalewem Kamińsk mógł przystąpić z kolejną kolędą na ustach. W żłobie leżał Zalew Kamińsk i już się z niego nie podniósł. Tak więc piłkarze z Bartoszyc łatwo wywieźli sześć punktów i są współliderami tabeli. W innych meczach już nie było tak ckliwie. W swoim wcześniejszym meczu Zalew zagrał z Number One. Obydwie drużyny miały po trzy punkty, więc mecz powinien być ostry jak ości wigilijnego karpia. Nie przeliczyliśmy się w przewidywaniach. Wprawdzie cały czas inicjatywę mieli piłkarze z Kamińska, jednak przeciwnicy nie pozwalali im cieszyć się zbyt długo bezpieczną przewagą. W efekcie mecz zakończył się jednobramkowym zwycięstwem Zalewu, a gracze Number One zapewne po wszystkim chyba doszli do wniosku, że trochę za późno wzięli się do roboty. Także po trzy punkty przed meczem mieli gracze eLO i Siema No Co Tam. Od razu wielkie tempo narzucili ci drudzy. Na początku ostatniej kwarty prowadzili już 6:1, więc spokojnie mogli sobie doliczać trzy punkty. Tak zajęli się ich doliczaniem, że zaczęli hurtowo tracić bramki. Tu rekord świata pobił Ariel Żukowski, który w ciągu niecałych dwóch minut zdobył trzy gole. Jednak jak ich poprzednicy, piłkarze eLO za późno wzięli się do pracy i nie zdołali zdobyć nawet punktu. Na wielkie emocje liczyliśmy przy starciu Cervezy i El Magico. Obydwie ekipy wystąpiły w najsilniejszych składach i wyreżyserowały nam najładniejszy mecz kolejki. Bardzo łatwo na dwubramkowe prowadzenie wyszła Cerveza, i taki stan utrzymał się do połowy meczu. Trzecia kwarta należała do magików, którzy doprowadzili wynik do stanu 4:4. Ostatnia odsłona to jednak popis Cervezy, która trafiła cztery razy pod rząd. Na nic nie zdała się rozpaczliwa pogoń El Magico. Mecz zakończył się wynikiem 8:6, a magicy są w dużej mierze winni sami sobie, gdyż nie wykorzystali dwóch rzutów karnych. A może nie tyle nie wykorzystali, co pewnie obronił je Marcin Kucharczyk. Spotkamy się ponownie drugiego stycznia. I będzie to wybuchowe rozpoczęcie nowego roku. Naprzeciwko siebie staną dwie najbardziej bramkostrzelne drużyny ligi, czyli Strażacy i Cerveza. Jaki będzie efekt tej eksplozji? Czy urodzi nam się jakaś nowa konstelacja? Zanim wielki wybuch rozpocznie kolejny rok, musimy najpierw przeżyć święta. Cieszmy się w nie rodziną, szczęściem, spokojem, oddechem od codziennej gonitwy. I życzymy Wam, żeby w nowym roku nasz mały światek był trochę lepszy. Obyśmy lepsi byli!
      

Daniel Zimniak

2.01.2011 - ŚNIEGU CORAZ WIĘCEJ, EMOCJI TEŻ.

       Przez kilka ubiegłych lat (z wyjątkiem ostatniego) zima była dla nas okresem, w którym temperatura czasami spada w okolice zera, a śnieg jest wydarzeniem na tyle rzadkim, że trzeba go szybko zapisać w pamięci kamery czy aparatu fotograficznego. Ostatni miesiąc przypomniał nam, że jednak zima to jest śnieg + mróz + śnieg+ bardzo dużo śniegu+... Pomimo tego równania, na którego końcu jest nie wiadomo co, w najpaskudniejszą niedzielę tej zimy na górowskiej hali zjawiły się wszystkie ekipy. Tylko Zalew Kamińsk miał lekkie opóźnienie spowodowane problemami z dojazdem, a że akurat grali pierwszy mecz, to dopiero zaczęli rozgrzewać się w trakcie niego. Ich przeciwnikami byli młodzi gracze eLO i do połowy meczu to uczniowie mieli inicjatywę - przyznajmy, może niezbyt dużą, bo jednobramkową. W drugiej połowie piłkarze Zalewu stopili w końcu resztki śniegu w butach i zaaplikowali rywalom dwa razy tyle bramek, ile do tej pory stracili. Najefektowniejszego gola zdobył bramkarz Zalewu Krzysztof Lelusz, który bezpośrednim strzałem spod własnej bramki pokonał golkipera eLO. Poza tym po cztery bramki strzelili Lukasz Zieliński z Zalewu i Ariel Żukowski z eLO - najlepsi strzelcy kolejki. W ostatnich zapowiedziach anonsowaliśmy wielki wybuch na początek nowego roku. Początek meczu pomiędzy Strażakami i Cervezą niewiele na to wskazywał. Obydwie drużyny rozpoczęły spokojnie - od porządku w obronie i nieśmiałych próbach kontr. Trwało to przez pół meczu. W trzeciej kwarcie, która okazała się dla meczu kluczowa, pierwsi rywala ukłuli Strażacy. Za chwilę padła odpowiedź Cervezy. Po momencie cała sytuacja się powtórzyła. W tej chwili Cerveza przypomniała sobie, że nie bez przyczyny można ją nazwać mistrzem końcówek. Trafiła trzy razy z rzędu i spychając Strażaków na miejsce trzecie wskoczyła na drugie. A kto na tym skorzystał? Oczywiście Batek, który po spokojnym meczu wysoko "trafił" Number One i to on aktualnie pokazuje plecy rywalom. I jest już ostatnią drużyną mającą na koncie same zwycięstwa. Wiedźminy po raz kolejny udowodniły, że nie jest prawdą, jakoby potrafiły dobrze grać z drużynami notowanymi znacznie niżej. Tym bardziej, że na ich drodze stanęły Babi Klapki - ekipa, która jeszcze nie zdobyła ligowego punktu. Czego świadkami byliśmy? Tego, że tuż po rozpoczęciu trzeciej kwarty Babki prowadziły 5:1. Młodym piłkarzom zabrakło przede wszystkim wyrachowania, a w drugim rzędzie skuteczności. Wiedźminy zaczęły powoli odrabiać straty, a Babki Klapki niemiłosiernie pudłowały. Na początku ostatniej odsłony padła bramka kuriozum - po bardzo niecelnym strzale kolegi piłka odbiła się od skroni Krzysztofa Szczerbika i tym samym całkowicie zmyliła bramkarza Wiedżminów. Mieli oni w tym momencie trzy bramki do zwycięstwa i wywiązali się z tego zadania z zegarmistrzowska precyzją. W ostatniej akcji meczu - przy remisie - rajdem przez ponad pół boiska popisał się bramkarz Łukasz Sipko i precyzyjnym podaniem obsłużył Sławka Osmańskiego, który kilka sekund przed ostatnim gwizdkiem dał zwycięstwo Wiedźminom. Wielkiej fantazji Wiedźminom pozazdrościli gracze El Magico. Podobnie grali ze znacznie niżej notowanymi Siema No Co Tam. Zagrali jednak całkiem inaczej: po trzech kwartach prowadzili 4:1. Jednak po kilku minutach: Krzysiek Bachanowicz, Arek Peżyk i Mateusz Głębocki (x2) wyprowadzili Siema na prowadzenie. W końcu magicy jednak się spięli i w nerwowej końcówce Mateusz Ochrin oraz Paweł Kasprzak dali zwycięstwo faworytom. Co wydarzy się w przyszłą niedzielę? Zgodnie z logiką tabeli raczej niewiele. W czterech meczach spotkają się faworyci z drużynami notowanymi niżej. W tej sytuacji meczem kolejki możemy okrzyknąć spotkanie mających na swoim koncie po 9 punktów Zalewu Kamińsk i El Magico. A może będziemy świadkami jakichś niespodzianek?
      

Daniel Zimniak

9.01.2011 - PÓKI CO, TABELA NIE KŁAMIE

       Jakie były najważniejsze wydarzenia w Polsce w dniu 9 stycznia 2011 r.? Wymienimy je według ważności: 1. 19 Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, 2. Zwycięstwo Justyny Kowalczyk w Tour de Ski, 3. Zwycięstwo Zalewu Kamińsk w siódmej kolejce Halowej Ligi Piłki Nożnej w Górowie Iławeckim. Zgodnie z przewidywaniami sprzed tygodnia, najciekawsze spotkanie zagrały drużyny, które dotychczas miały na swoim koncie taką samą ilość punktów. Jednak dotychczasowa pozycja w tabeli, czyli nieco lepszy bramkowy bilans El Magico, miała odwrotnie proporcjonalne odzwierciedlenie w przebiegu meczu. Pierwsza kwarta to obustronna strzelanina, z której zwycięsko 3:2 wyszli gracze Zalewu. O wyniku meczu zadecydowała druga odsłona meczu, w której Kamińsk wyszedł na nieco pewniejsze prowadzenie 5:3. Później przewaga piłkarzy B-klasy już się tylko powiększała, a ostatniego gwoździa przybił magikom Andrzej Lasota wzbudzając wielki aplauz publiczności. W efekcie tej zamiany miejsc Zalew Kamińsk wskoczył na wysoką piątą lokatę w tabeli. Później było już w zasadzie nudno. Wszystkie drużyny notowane wyżej pewnie pokonały swoich rywali. Dotyczy to nawet Wiedźminów, którzy tym razem pokonali Number One. Wprawdzie dwubramkowa wygrana nie wygląda zbyt efektownie, ale przez cały przebieg spotkania Wiedźminy pewnie kontrolowały wynik. Duży udział w tym miał ponownie bramkarz faworytów Łukasz Sipko, który zdobył dwa gole: jednego z rzutu karnego, a drugiego przepięknym uderzeniem przez całe boisko w "okienko" bramki przeciwnika. W ten sposób z łącznie zgromadzonymi czterema golami prowadzi w prywatnej klasyfikacji najlepszych strzelców wśród bramkarzy. Z meczu Strażaków z Siema No Co Tam zapamiętałem tylko jedno: podanie Mateusza Wierzbowskiego niemal z połowy boiska, którego nie przechwyciło kilku kolegów z drużyny, a i w końcu także bramkarz Siema. Był to gol na otwarcie, a mecz strzelając 10 bramek pewnie wygrali Strażacy. O lekkie podenerwowanie protokolanta przyprawili piłkarze Cervezy, którzy 17:2 pokonali graczy Babki Klapki - a przypominamy, że w protokole mamy tylko 20 rubryk na bramki. Podobnie żadnych szans nie dali graczom z eLO piłkarze Batka. O czym więc pisać? Może o klasyfikacji fair play. Niedaleko półmetka ligi mamy już w dużej mierze wykrystalizowaną sytuację. Wiele wskazuje na to, że o zwycięstwo mogą powalczyć Zalew Kamińsk (16 fauli) i Batek (17). Trochę dalej są Strażacy z 23 nieczystymi zagraniami. Po drugiej stronie jest nadzwyczaj tłoczno: szóstych El Magico i dziesiątych Wiedźminów dzielą tylko trzy faule, a ci ostatni próbują po raz drugi z rzędu zdobyć mało chwalebny tytuł Superorczyków. Wśród strzelców na razie dzieli i rządzi Marcin Kwieciński z 28 bramkami na koncie, o dziesięć trafień mniej zaliczyli Robert Murawski z Batka oraz Radosław Borowy (Wiedźminy). W najbliższą niedzielę liczymy na wzrost temperatury w starciu Batka i El Magico, a także Zalewu Kamińsk i Strażaków. Natomiast na samo zakończenie nastąpi zderzenie różniących się trzema punktami Cervezy i Wiedźminów.
      

Daniel Zimniak

16.01.2011 - TSUNAMI NA ZALEWIE ZATOPIŁO STRAŻAKÓW

       Wszystko wskazuje na to, że sytuacja nam się powtarza. Podobnie jak przed rokiem, Zalew Kamińsk po słabym początku ligi w końcu łapie formę. Jedyna różnica jest w tym, że we wcześniejszej edycji ligi Zalew zaczął dobrze grać po półmetku, a teraz zaczyna wygrywać jeszcze w pierwszej rundzie. Przed tygodniem piłkarze z Kamińska pokonali niebezpiecznych El Magico, a tym razem na ich drodze stanęli znacznie wyżej notowani Strażacy. Relację z tego meczu należy rozpocząć statystycznie udokumentowanym stwierdzeniem, że jak dotychczas, ta liga stoi pod znakiem bezpośrednich strzeleckich pojedynków bramkarzy. Po raz piąty bramkarz jednej drużyny pokonał swojego vis-a-vis bezpośrednim strzałem spod własnej bramki. Tym razem strzelał Maciej Rodziewicz z Zalewu, a bezradnie piłkę z siatki mógł tylko wyciągnąć bramkarz Strażaków. A gol był przepiękny i tuż przed przekroczeniem linii piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki bramki. Był to strzał na 1:1. Od tego momentu sytuacja na boisku układała się już tylko negatywnie dla Strażaków osłabionych brakiem dwóch zawodników, choć trzeba też przyznać, że i Zalew zagrał w tak samo okrojonym kładzie. Pod koniec połowy meczu na tablicy widniał wynik 3:1 dla Zalewu, w kolejnej kwarcie jedną bramkę zdobyli Strażacy. Czwarta odsłona to popis piłkarzy Zalewu, którzy zdobywając trzy gole sprawili, że ich przeciwnicy porzucili wszelką nadzieję. A głównym sprawcą tego nieszczęścia był zdobywca trzech bramek Andrzej Chabrych Ósmą kolejkę ligi rozpoczęli gracze Number One i eLO - dotychczasowi posiadacze trzech punktów. Jak przystało na dwie równorzędne drużyny, walka była zaciekła od początku aż do ostatniego gwizdka. Przez cały mecz nieco wyraźniejszą inicjatywą wykazywali się uczniowie, którzy zdobyli pierwszego gola i tylko pod koniec pierwszej połowy dali sobie wbić bramkę na wagę chwilowego remisu. Później odzyskali utraconą przewagę, chociaż do samego końca nie była ona bezpieczna. W końcu dreszczowiec zakończył się wynikiem 9:8 dla eLO i uczniowie zaliczyli drugie zwycięstwo w lidze. Zrównali się w ten sposób punktami z Siema No Co Tam, którzy byli negatywnymi bohaterami drugiej sensacji tej kolejki. Mocno zdziesiątkowani zagrali z drużyną Babki Klapki (z dotychczas zerowym dorobkiem punktowym). W obydwu drużynach stanęli naprzeciwko siebie bracia Bachanowiczowie. Po meczu w lepszym humorze był Mateusz, który zdobył trzy bramki dla Babki Klapki, natomiast Krzysztof zdobył dla Siema dwa gole. I to Mateusz ze swoją drużyną cieszył się na koniec meczu z pierwszego zwycięstwa w lidze. Batek jak zwykle przyjechał z miasta powiatowego i szybko zrobił swoje. Po pierwszej kwarcie meczu z El Magico było 5:0, czyli - jak to mówią panie zajmujące się utrzymywaniem pomieszczeń w czystości - pozamiatane. Znacznie więcej spodziewaliśmy się po magikach, którzy - niestety - zjawili się na meczu tylko w sześciu, chociaż na liście jest ich czternastu. Batek w końcu wygrał 8:4, jednak przypłacił to pięcioma niepotrzebnymi faulami. W efekcie znacznie ostrożniejszy w kopaniu przeciwnika po nogach Zalew Kamińsk prowadzi nad Batkiem już pięcioma bramkami w klasyfikacji Fair Play. Na koniec zagrały druga w tabeli Cerveza i czwarte Wiedźminy. Obydwie ekipy przystąpiły do spotkania skupione głównie na obronie własnej bramki. Jednak, zgodnie z logiką tabeli, bardziej dziurawa była obrona Wiedźminów i na początku trzeciej kwarty Cerveza prowadziła już 3:0. Po kilku minutach jednak Wiedźminy zdobyły dwie bramki i mecz znowu zaczął nabierać rumieńców. Na koniec trzeciej odsłony było 4:2, więc w ostatniej kwarcie Wiedźminy nie miały innego wyjścia, jak tylko rzucić się do odrabiania strat. Jak to zwykle bywa, akcje wychodziły, tylko bramki nie wpadały. Oczywiście kilka niewykończonych celnym strzałem ataków Wiedźminów zakończyło się skutecznymi kontrami Cervezy i wprawdzie obydwie ekipy pozostały na tych samych miejscach w tabeli, ale znacznie wyraźniej oddaliły się punktami. Pomimo kilku niespodzianek tabela nam nie drgnęła. W ostatniej kolejce pierwszej rundy iskry posypią się w meczu Batka i Strażaków. Dla tych ostatnich będzie to mecz prawdy, bo po świetnym początku ostatnio dostali trochę zadyszki. Na pewno Strażakom kibicować będzie Cerveza, która w przypadku porażki Batka ma duże szanse na zrównanie się z nim punktami.
      

Daniel Zimniak

23.01.2011 - NA PÓŁMETKU RZĄDZI BATEK

       Za nami dziewięć kolejek ligi. Pierwsze próby podsumowań? Nudno nie jest. Wprawdzie najechali nas wikingowie z Bartoszyc, którzy jak do tej pory robią to, co ich historyczni poprzednicy - czyli łupią (z punktów) i grabią (z wszelkiej nadziei) swoich rywali. Na szczęcie jeszcze nie palą i nie gwałcą. Poza tym walka trwa, nikt nie odpuszcza - i o to właśnie w tym wszystkim chodzi. Meczem, który zelektryzował ostatnią kolejkę pierwszej rundy było spotkanie najeźdźców z Batka i broniących honoru Górowian Strażakow. Duże znaczenie dla jego przebiegu miała pierwsza kwarta, w której bardzo szybko na dwubramkowe prowadzenie wyszli bartoszyczanie, co na tym etapie pozwalało im kontrolować spotkanie. W drugiej odsłonie padła bramka kontaktowa. Trzecia część meczu to obustronne ataki, w których każda z ekip zdobyła po dwa gole, a wynik 4:3 gwarantował niezłe emocje w ostatnich dziesięciu minutach. Emocje były oraz jedna bramka, którą zdobył Adrian Błudnicki i dzięki temu Batek po dziewięciu kolejkach ma na swoim koncie tyle samo zwycięstw. Nie można nie wspomnieć o tym, że tym zwycięstwem piłkarze Batka uczcili narodzili syna kolegi z zespołu - Mariusza Sztynio. Do tego stopnia, że już po meczu próbowali przy stoliku sędziowskim przypisać jedną z bramek noworodkowi. Oczywiście w imieniu wszystkich osób uczestniczących w lidze rodzicom serdecznie gratulujemy, a na bramki nowego piłkarza poczekamy - pewnie z kilkanaście lat. Kolejkę rozpoczęli faworyci z Cervezy, którzy zamierzali zdobyć komplet punktów z Siema No Co Tam. Cerveza miała siłę, chęci i ambicję, Siema natomiast wielkie problemy z uzbieraniem składu, więc wynik był tylko formalnością. Na pocieszenie dodamy, że w tym meczu padła pięćsetna bramka ligi, po strzale Łukasza Hałuna z Siema. Jako drudzy na parkiecie stawili się piłkarze Zalewu Kamińsk i Babki Klapki. Stojący znacznie wyżej w tabeli piłkarze Zalewu wcale nie mieli łatwej przeprawy. Wprawdzie to oni cały czas mieli inicjatywę, ale wypracowana przewaga bramkowa aż do połowy wcale nie była bezpieczna. Dopiero druga połowa meczu dała zwycięstwo graczom Zalewu 6:4, a wszystkie celne trafienia po stronie przeciwników zaliczył Daniel Chudy. To, co się działo w następnym spotkaniu było mieszanką cyrku, kabaretu, komedii i horroru. Według rankingu miało to być łatwe i spokojne zwycięstwo Wiedźminów nad eLO. Jednak rzeczywistość nie znała układu tabeli, a pewnie i gracze eLO nie za bardzo patrzyli na wcześniejsze wyniki. Co możemy powiedzieć ponad to, że po trzech odsłonach uczniowie prowadzili 4:1? Tylko to, że już do samego końca bramki strzelali tylko gracze Wiedźminów. Trafili cztery razy z rzędu (w tym Robert Mańkowski, który w końcu strzelił swoją pierwszą bramkę). Gwoździa do trumny eLO wbił Radek Borowy. Trzeba dodać, że młodzi piłkarze w dużej mierze sami sobie te trumnę zamknęli nie wykorzystując dwóch rzutów karnych podyktowanych w ostatnich dziesięciu minutach. Wiedźminy drugi raz w taki sam sposób uciekły spod noża (wcześniej były Babki Klapki) i nie wróży im to wielkich sukcesów w drugiej rundzie. Natomiast wszystko wskazuje na to, że na wyższe pozycje liczą piłkarze Number One. Wzmocnili się dwoma nowymi graczami i zderzyli się z zawsze groźnymi El Magico. Mecz należał do najciekawszych w całej kolejce. Po pierwszej kwarcie było 3:1 dla magików. Po dwóch kolejnych 5:3 prowadzili Number One. W ostatnich dziesięciu minutach padł rekord - siedem bramek. El Magico powoli zmniejszali straty, a przy stanie 7:7 decydujący cios na wagę ich zwycięstwa zadał Ariel Popławski. Krótki opis tabeli na półmetku: najlepsi oczywiście są piłkarze Batka. Jednak na swoich plecach muszą czuć bliski tylko na trzy punkty gorący oddech Cervezy. Bardzo ciekawie jest piętro niżej: Strażacy, Wiedźminy i Zalew Kamińsk uzbierali po 18 punktów i wszystko wskazuje na to, że nadal będzie gorąco. W dolnych stanach tabeli rządzą El Magico, ale nieco niżej po sześć punktów mają Siema i eLO, a o trzy oczka mniej Nuber One i Babki Klapki. W klasyfikacji Fair Play wyraźnie prowadzi Zalew Kamińsk z 21 nieczystymi zagraniami na koncie. Tabelę tę zamykają Wiedźminy, które z kolei już 52 razy pojechały przeciwnikom "po pęcinach". Najlepszym strzelcem pozostaje Marcin Kwieciński z Cervezy z 29 trafieniami na koncie i na razie nikt nie stwarza mu poważniejszego zagrożenia Na otwarcie drugiej rundy najciekawiej zapowiada nam się mecz będącego ostatnio na fali Zalewu Kamińsk z Cervezą, o której można powiedzieć, że jest na fali od samego początku. Przypominamy, że tylko do najbliższej kolejki można jeszcze wprowadzać zmiany w składach drużyn.
      

Daniel Zimniak

30.01.2011 - KONIEC TAŃCA NA OSTRZU NOŻA

       Wszystko się kiedyś kończy. Zasada ta obowiązuje także w polskim sporcie - jedynym wyjątkiem są zwycięstwa Skry Bełchatów w Plus Lidze siatkówki i Batka w górowskiej lidze halowej piłki nożnej. Tym razem boleśnie o tym, że nie można bez końca odrabiać kilkubramkowych strat w ciągu kilku minut i szaleńczym atakiem wygrywać meczu strzałem w ostatniej sekundzie, przekonały się Wiedźminy. Za przeciwników mieli znacznie niżej notowanych Siema No Co Tam, co w kontekście ostatnich heroicznych bojów Wiedźminów z drużynami zamykającymi tabelę gwarantowało nam solidne emocje. Oczywiście nie zawiedliśmy się. Mecz zaczął się tradycyjnie - po dwudziestu minutach Siema prowadziła już 3:0. Wiedźminy nieco szybciej niż zwykle wzięły się do odrabiania strat i przed ostatnią kwartą na tablicy widniał wynik remisowy. W końcówce gracze w pomarańczowych koszulkach osiągnęli przewagę i dość często ostrzeliwali bramkę bronioną przez Kamila Lewandowskiego. A że skuteczni byli jak kadra Franciszka Smudy, więc Siema wystarczyła jedna skuteczna kontra zakończona przez Arkadiusza Peżyka. Za chwilę po kolejnej ułańskiej szarży na bramkę przeciwnika Wiedźminy zrobiły to, co potrafią najlepiej ze wszystkich ligowych drużyn, czyli sfaulowały po raz piąty. Rzut karny pewnie wykorzystał ponownie Arek i już chyba wszyscy wiemy, o co chodziło mi w tytule. Poza tym wszystko było standardowo. Trochę cieplej zrobiło się w okolicach połowy meczu Strażaków z Number One. Wtedy to właśnie z trzech bramek straconych w pierwszej kwarcie piłkarze Number One odrobili dwie. Sytuacja ta trochę zirytowała Piotra Bogdziewicza, który wszedł na parkiet, trafił cztery razy z rzędu i przywrócił naturalną kolej rzeczy. Strażacy do końca meczu spokojnie przełamali barierę 10 strzelonych bramek i pewnie usadowili się na najniższym stopniu podium. Z ciekawostek możemy podać, że Irek Pacewicz podał do swojego bramkarza piłkę, którą ten przepuścił pod nogą i w ten sposób został pierwszym "samobójcą" ligi. Inną barierę przełamali piłkarze Cervezy. Do przekroczenia magicznej liczby stu strzelonych bramek przed tą kolejką brakowało im ośmiu trafień. Za przeciwników mieli Zalew Kamińsk, co w kontekście ostatnich dobrych wyników B-klasowców stwarzało nam szanse na dobre widowisko. Niestety, już pod koniec pierwszej kwarty przy stracie trzeciej bramki gracze Zalewu "rzucili trampki na parkiet". Powietrze zeszło, walki nie było i najskuteczniejsza w lidze Cerveza ma na swoim koncie już 109 goli. Zalew nie popełnił żadnego faulu, niepodzielnie prowadzi w klasyfikacji Fair Play i miejmy nadzieję, że w kolejnych meczach grał będzie nie tylko czysto, ale też i skutecznie. Gracze z Bartoszyc, jak to na liderów przystało, spokojnie wypunktowali Babki Klapki. Jednak i tym razem najlepszemu bramkarzowi ligi (jak sam siebie żartobliwie określa, ale też i ma co do tego poważne podstawy) Łukaszowi Piotrowskiemu nie udało się zachować czystego konta. Chociaż był tego bardzo blisko niemal już wydbijając strzał z rzutu karnego. Zaczęliśmy naszą relację niespodzianką i niespodzianką zakończymy. W pierwszym meczu kolejki naprzeciwko siebie stanęli gracze eLO z dotychczasowym dorobkiem 6 punktów i zdobywcy dwukrotnie większej liczby "oczek" El Magico. Wprawdzie od prowadzenia rozpoczęli magicy, ale już później na parkiecie rządzili uczniowie, a konkretnie bracia bliźniacy Ariel i Arkadiusz Żukowscy. Sami strzelili dziewięć bramek i to głównie dzięki nim drużyna eLO zdobyła kolejne punkty. Uczniowie mogą także podziękować swoim przeciwnikom, którzy niemiłosiernie pudłowali w dobrych sytuacjach - był to dla nich ten z meczów, w którym "nic nie wchodziło". Druga kolejka rundy rewanżowej rozpocznie się od uderzenia największego z możliwych. Już w pierwszym meczu będziemy mieli "ustawkę" Batka i Cervezy. To oni sami między sobą odpowiedzą na pytanie, czy sprawa mistrzostwa ligi już się rozstrzygnie (jeśli wygra Batek), czy też do samego końca będziemy trzymani w napięciu licząc na jakieś niespodzianki (w przypadku zwycięstwa Cervezy). Przypominamy, że w pierwszym meczu nieznacznie 3:2 wygrał Batek.
      

Daniel Zimniak

6.02.2011 - KRÓLOWIE SĄ DWAJ, CIŚNIENIE ROŚNIE

       Przed tygodniem napisałem, że wszystko się kiedyś kończy - z wyjątkiem zwycięstw Batka w górowskiej lidze. Od szóstego lutego już nawet ta zasada nie obowiązuje. Starcie naszych ligowych tytanów było najbardziej emocjonującym spotkaniem jedenastej kolejki, czego skutkiem jest nieznaczna zmiana układu sił. Broniąca honoru górowian Cerveza od razu przypuściła frontalny atak na zespól z Bartoszyc. W jego efekcie, jeszcze chyba w pierwszej minucie meczu po przepięknym uderzeniu Jurka Tatola z połowy boiska skapitulować musiał bramkarz Batka. Prowadzenie Cervezy sprawiło, że Batek musiał bardziej zaangażować się grę ofensywną. A nie od dziś wiemy, że w grze z kontry Cerveza czuje się wyśmienicie, więc po połowie meczu prowadziła już 3:1. W trzeciej kwarcie Marcin Kwieciński dorzucił czwartego gola, a Batek stracił szansę na uchwycenie kontaktu nie strzelając rzutu karnego. W ostatniej, bardzo emocjonującej odsłonie tym samym odwdzięczyła się Cerveza, a Batek zdobył dwie bramki. Wszystko zakończył ten, który rozpoczął. Jerzy Tatol po raz drugi tego wieczoru umieścił piłkę w siatce i w efekcie Cerveza zwyciężyła w stosunku 5:3. Obydwie ekipy sfaulowały się po sześć razy i zrównały się punktami, lecz zamieniły miejscami: to Cerveza ma o jedną bramkę lepszy bilans bezpośrednich spotkań i może nieco weselej patrzeć w przyszłość. Na pewno za wcześnie jest powiedzieć, że znamy już mistrza ligi: obydwie drużyny muszą do końca już wygrać wszystko i liczyć na minimalną choćby wpadkę rywala. A tę już chyba mogą w naszej lidze zaserwować tylko zajmujący trzecie miejsce Strażacy. Są oni nadal bardzo mocni, a udowodnili to na skórze eLO. Strzelić osiemnaście bramek w meczu nie jest łatwo bez względu na przeciwnika (a przecież eLO nie zamyka tabeli). Dziesięć z nich zdobył Piotr Bogdziewicz i chyba rozpoczyna korespondencyjny pojedynek z aktualnym królem strzelców Marcinem Kwiecińskim z Cervezy, do którego teraz traci 5 bramek. Tabelę z kolei zamykają Babki Klapki i Number One. Mecz między nimi był drugim pod względem emocji. Chłopaki z obydwu drużyn wybiegali się okrutnie, a kalkulacji nie było żadnych. Przez cały mecz niewielką, ale wyraźną inicjatywę mieli gracze Number One, co potwierdzili lekka przewagą bramkową, chociaż tuż po połowie Babki Klapki doprowadziły do remisu 3:3. Później inicjatywa Number One zrobiła się wyraźniejsza, za czym oczywiście szły kolejne bramki. Babki cały czas ambitnie i skutecznie próbowały odrabiać stratę, a końcowy wynik 8:10 wstydu im wcale nie przynosi. Niestety, tego samego nie mogą powiedzieć Wiedźminy. Wprawdzie gracze El Magico po raz pierwszy od kilku kolejek nie mieli problemów ze składem i byli wzmocnieni osobą Tomka Szawary, jednak na wynik 2:9 zapracowały sobie głównie Wiedźminy nieporadnością w każdym elemencie gry (z czego wyłączymy dzielną postawę Łukasza Sipko w bramce). Siema No Co Tam jak zwykle miała problemy ze składem, co w końcu przełożyło się na wynik meczu z Zalewem Kamińsk. Gracze Zalewu przyjęli taktykę "na wyniszczenie" przeciwnika. Powoli strzelali bramkę za bramką, choć trzeba przyznać, że Siema wybitnie nie miała tego dnia skuteczności. W końcówce gracze w czerwonych koszulkach już "oddychali rękawami", a honorową bramkę zdobył Krzysztof Bachanowicz. W ostatniej kolejce przyjęliśmy do "klubu 100" kolejnych członków. Przy czym cieszą się z tego tylko Strażacy, którzy zdobyli już 101 bramek. Mniej powodów do zadowolenia mają natomiast piłkarze Elo i Number One - oni stracili już odpowiednio 103 i 104 gole. Co będzie w najbliższą niedzielę? Chwila relaksu powinna czekać Cervezę i Batka. Zagrają oni z Number One i Siema. Sprawdzimy, czy El Magico zmobilizują się na Strażaków i co zrobią Babki Klapki z lepszym o 6 punktów eLO. No i oczywiście zobaczymy, jaką krwawą łaźnię zgotują Wiedźminom gracze Zalewu Kamińsk.
      

Daniel Zimniak

13.02.2011 - GÓRA BEZ ZMIAN, NIECO NIŻEJ MAŁE ROSZADY

       W przeddzień walentynek liczyliśmy na przejawy wzajemnej sympatii pomiędzy drużynami. Niestety, zamiast migających czerwonych serduszek widzieliśmy czerwone z wysiłku twarze setki spoconych twardych facetów kopiących się nieprzyjemnie po nogach. Kolejkę rozpoczął dobrze ostatnio sobie radzący Zalew Kamińsk, który za przeciwników miał dolnych sąsiadów z tabeli, czyli Wiedźminów - o których napisać, że sobie ostatnio dobrze radzą, to tak, jakby napisać, że Krzysztof Ibisz prowadzi programy o literaturze w TVP Kultura. Wiedźminy musiały same sobie odpowiedzieć na pytanie, czy dotychczas zdobyte 18 punktów to wszystko, na co stać ich w tej lidze. Końcowa odpowiedź była przecząca. Obydwie drużyny podeszły do siebie z respektem i nikt nie rozpoczął szaleńczych ataków, czego efektem był bezbramkowy wynik po pierwszej kwarcie. Duży wpływ na dalszy przebieg spotkania miała druga odsłona, w której Wiedźminy strzeliły trzy bramki. W czwartej mały kontakt po strzale z rzutu karnego chwycił Zalew, lecz kilka minut później było 5:1 dla Wiedźminów, czyli w zasadzie po meczu. Wszystko zakończyło się zwycięstwem pomarańczowo-czarnych 9:2 i obydwie ekipy zrównały się punktami, lecz zamieniły miejscami. Jako drudzy na parkiecie stawili się gracze Cervezy i Number One. Za komentarz podaję tylko wynik 12:1. Później było w końcu choć trochę o czym napisać. Wprawdzie każdy, kto by w ciemno obstawił wynik meczu pomiędzy Batkiem i Siema No Co Tam stawiając na faworytów pieniędzy by nie stracił, to na pewno się nie nudził. Batek był bezwzględnie stroną przeważającą, lecz odpowiedź na to, czy pozwolił Siema na zbyt wiele, czy też oni sami sobie to wykopali zostawimy już obydwu drużynom. Górowianie zagrali dzielnie i strzelili 4 bramki (Batek wprawdzie dwa razy tyle), ale królem strzelców w tym meczu został zdobywca trzech bramek dla Siema Arek Peżyk, a bramkarz Batka Łukasz Piotrowski ma już tyle samo straconych bramek co jego odpowiednik z Cervezy Marcin Kucharczyk. Odnotowaliśmy także powrót po przykrej kontuzji z pierwszej rundy Jacka Brynkiewicza, który od razu przypomniał o swoim instynkcie strzeleckim trafiając do bramki Siema. Dwunastą kolejkę zakończyli licealiści z eLO i Babki Klapki. Przez pierwsze 15 minut na parkiecie rządzili ci pierwsi i to im pozwoliło już na pełną kontrolę nad meczem do samego końca. Wprawdzie pod koniec drugiej i w trzeciej odsłonie lekką przewagę miały Babki, lecz nie potrafiły tego przełożyć na bramki. W przeciwieństwie do eLO, co zakończyło się ich wygraną 8:2 i awansem o jedno miejsce w tabeli. W tej kolejce rozegraliśmy tylko cztery mecze - z powodu kłopotów kadrowych El Magico przełożyli mecz ze Strażakami. Wiemy już także, że z tych samych powodów w najbliższą niedzielę nie zobaczymy spotkania eLO i Cervezy. W dwunastej kolejce setną bramkę straciła Siema No Co Tam; prawdopodobnie w trzynastej to samo spotka Babki Klapki, którym licznik zatrzymał się na liczbie 99. 20-go lutego zapowiadają nam się dwa fajne mecze. Najpierw Strażacy spróbują Wiedźminom udowodnić, że nieprzypadkowo to oni są na podium, a Batek musi koniecznie wygrać z Zalewem Kamińsk - któremu z kolei zapewne piąte miejsce nie za bardzo odpowiada.
      

Daniel Zimniak

20.02.2011 - 11,12,13,14 + PIOTR BOGDZIEWICZ

       Ten bardzo wymyślny częściowo matematyczny tytuł oznacza, że w trzynastej kolejce ligi w poszczególnych meczach padało właśnie tyle bramek. Na rozwinięcie ostatniego członu, niestety, trzeba będzie przebrnąć przez większość poniższego, niezbyt zresztą długiego tekstu. W pierwszym meczu trzynastej kolejki zagrali dotychczasowi bliscy sąsiedzi z dolnych partii tabeli, czyli Siema No Co Tam i Number One. W pierwszej kwarcie na szybkie prowadzenie 2:0 wyszli niżej notowani Number One. W kolejnej o swojej pozycji w tabeli przypomnieli gracze Siema strzelając trzy bramki. W dalszych dziesięciu minutach zwiększyli swoją przewagę do dwóch bramek no i... dopiero się zaczęło. Na początku ostatniej odsłony gracze Number One doprowadzili do wyrównania 4:4, po kilku minutach było 5:5. W ostatnich minutach nieco chłodniejszą głowę zachowali faworyci, którzy wygrali 7:5, a ostatniego "gwoździa" przybił Norbert Zaremba. Jedenaście bramek padło w meczu Batka i Zalewu Kamińsk. Niestety, tu nie było tak wyrównanie jak w spotkaniu opisywanym poprzednio. Batek trafił 10 razy, a na jedyną odpowiedź Zalewu musieliśmy czekać do ostatniej odsłony. Podobny przebieg miał mecz El Magico i Babki Klapki. Magicy - chyba po raz pierwszy w tej lidze - wystawili skład marzeń: zebrało się ich aż dziesięciu! Wynik nie mógł być więc inny niż pewna wygrana faworytów. W spotkaniu padło 14 bramek, z czego aż jedenaście to dzieło El Magico. W meczu tym popełniony został pięćsetny faul w naszej lidze. Należy też dodać, że Babki jako czwarta ekipa wstąpiły do klubu drużyn, które straciły ponad 100 bramek No i na koniec parę słów o meczu, w którym padło 13 bramek, a w którym Wiedźminy zagrały ze Strażakami. Z przebiegu spotkania to ostatnie słowo okazało się trochę mylące. Wiedźminy licząc na korzystny wynik musiały zrobić wszystko, żeby zneutralizować działania Piotra Bogdziewicza, który jest najbardziej efektywnym transferem Strażaków tego sezonu. Podobno mówi się o nim, że gdy nie ma piłki przy nodze, to ma problemy z chodzeniem, a jedyna rzecz, której nie potrafi zrobić z piłką to zupa ogórkowa. Okazało się to prawdą i ośmiu piłkarzy Wiedźminów nie stanowiło dla Piotrka zbyt dużej przeszkody: sam wypracował i strzelił sześć bramek, z czego pięć w pierwszej połowie i już wtedy ustawił przebieg reszty meczu. Jego koledzy dorzucili 2 trafienia, Wiedźminy potrafiły pokonać przeciwników tylko 5 razy. Wszystko więc wskazuje na to, że w swoim dziesiątym występie Strażacy po raz pierwszy zakończą ligę na miejscu wyższym niż Wiedźminy. Powoli robią nam się małe zaległości. W tej kolejce nie odbył się mecz eLO i Cervezy, a w zapasie mamy jeszcze ubiegłotygodniowe przesunięcie spotkania Strażaków i El Magico. W ten sposób, korzystając na absencji Cervezy, chwilowo na pierwsze miejsce tabeli wskoczyli gracze Batka, a Piotr Bogdziewicz ma już tylko dwa trafienia mniej niż Marcin Kwieciński z Cervezy. Wszystko wskazuje na to, że za tydzień powrócimy do normy: Cerveza rozegra mecz z El Magico (trudno uwierzyć, żeby magicy po raz kolejny zebrali się w tak mocnym składzie) i eLO. Piłkarze Batka ustawią sobie celownik na bramce Wiedźminów, a Strażacy postarają się sprawić, że z Babki spadną Klapki. Swój dorobek punktowy powinni poprawić gracze Zalewu Kamińsk mający na rozkładzie Number One. Zobaczymy także, czy Siema No Co Tam utrzyma swój stan posiadania w spotkaniu z eLO.
      

Daniel Zimniak

27.02.2011 - W MECZU NIEBIESKICH Z NIEBIESKIMI WYGRALI NAJLEPSI

       W czternastej kolejce trzy najlepsze drużyny zgodnie wygrały swoje mecze - chociaż trzeba przyznać, że w żadnym wypadku nie był to spacerek. Czasami była potrzebna niezła gonitwa. Tabela drgnęła bardzo nieznacznie, choć tuż pod podium mogło się trochę zakotłować. Mogło, ale się nie zakotłowało. Pierwsi na parkiecie pojawili się liderzy z Cervezy, którym zmierzyć się przyszło z szóstą drużyną ligi. El Magico ostatnio pojawiają się na meczach w wyjątkowo silnym składzie, co z natury oznacza niezłe emocje. I tak też było. W pierwszej połowie magicy przeważali na boisku, czego efektem był wynik 3:1. Z lekka zapachniało sensacją, a ta woń bardzo podrażniła zmysł węchu piłkarzy Cervezy. Na tyle, że w bardzo bramkostrzelnej trzeciej kwarcie wyszli na prowadzenie 5:4. Jak się okazało w czwartej odsłonie, trzy pierwsze były tylko rozgrzewką. Cerveza podwoiła ilość strzelonych bramek (na listę wpisał się nawet bramkarz Marcin Kucharczyk), a magicy stracili szansę, na poprawę pozycji, która jeszcze dwadzieścia minut wcześniej była - wydawałoby się - na wyciągnięcie nogi. Drugimi, którzy mieli realną szansę na objęcie czwartego miejsca w tabeli byli piłkarze Zalewu Kamińsk. Za przeciwników mieli Number One - przedostatnią drużynę ligi. Tu jednak mogliśmy przekonać się o magii i nieprzewidywalności futbolu i takich tam innych rzeczach które sprawiły, że faworyt przegrał. Mówiąc bardziej przyziemnie: Number One zagrał w bardzo dobrym składzie - z Łukaszem Pisarzewskim na czele, poza tym oczywiście zagrał bardzo dobrze. Piłkarzy Zalewu było na liście z kolei tylko sześciu i to bez kilku wiodących nazwisk. Stracili przez to szansę awansu na czwarte miejsce. Zainkasowali 11 bramek i z dziewięćdziesięcioma straconymi łącznie golami są kolejni na liście do "setki". Taki przebieg meczu najbliższych rywali był bardzo na rękę Wiedźminom. Wiedzieli już, że w tej kolejce nie stracą czwartego miejsca, jednak też i na poprawę pozycji nie bardzo mogli liczyć - raz, że do Strażaków dzieli ich zbyt dużo punktów, dwa że zagrali z wiceliderem. Bartoszyczanie przyjechali po trzy punkty, lecz nie przyszło im to tak łatwo i przyjemnie jak przysłowiowe "sru" (cytat za P. Bałtroczykiem). Wiedźminy w pierwszej kwarcie miały szansę na prowadzenie po faulu Batka w polu karnym. Okazję tę wykorzystał niezawodny w takich sytuacjach bramkarz Łukasz Sipko. Dopiero w drugiej kwarcie Robert Murawski doprowadził do wyrównania. Trzecia odsłona to wyrównana gra, w której drugą bramkę strzelili faworyci. W ostatnich dziesięciu minutach nikt nogi ani innych części ciała nie odstawiał, a Wiedźminy za wszelką cenę starały się doprowadzić do wyrównania. Jednak same wyciągnęły pomocną nogę do rywala popełniając najprostszy i fatalny w skutkach błąd w obronie. Mecz zakończył się zwycięstwem Batka 3:1 i było to najuboższe w gole spotkanie tej ligi. Trzeba także wspomnieć, że w meczu tym Wiedźminy po raz pierwszy od ośmiu kolejek sfaulowały przeciwnika mniej niż pięć razy i przez to ich bramkarz nie musiał gimnastykować się broniąc rzut karny. Należy mieć nadzieję, że ten niepokojący incydent nie będzie początkiem jakiejś czarnej serii, która zmiecie Wiedźminów z pozycji antylidera w klasyfikacji Fair Play, pozycji - która jeszcze przed tygodniem wydawała się być niezagrożona. Strażacy mieli przed sobą proste zadanie - wygrać z ostatnią drużyną ligi. I przez połowę meczu wszystko szło zgodnie z planem. Prowadzenie 4:1 z Babki Klapki nie było na tyle wysokie, żeby uśpić faworyta, jednak na jakiś czas tak się stało. W trzeciej kwarcie Babki zdobyły dwie bramki i zapowiadała nam się ciekawa końcówka. Ten zimny prysznic w końcu wyrwał Strażaków z letargu i wzięli się oni za robotę, czyli strzelanie bramek. Mecz zakończył się wynikiem 7:4 i na pewno wstydu to Babkom nie przynosi. Najgoręcej było podczas starcia bezpośrednich sąsiadów z dolnych partii tabeli. Z przytupem rozpoczęli je piłkarze Siema No Co Tam, którzy pewnie po pierwszej kwarcie prowadzili 2:0. Tak samo pewnie poczuli się gracze eLO doprowadzając do wyrównania na koniec drugiej kwarty. W trzeciej odsłonie każda z drużyn pogrążyła bramkarza przeciwników po dwa razy. W decydujących dziesięciu minutach Ariel Żukowski z eLO dwukrotnie pokonał bramkarza przeciwników, a Siema starczyło czasu już tylko na jedno trafienie. W ten sposób uczniowie powrócili na siódme miejsce w tabeli, które stracili przed tygodniem. Na koniec szczęśliwi zwycięzcy zmierzyli się w zaległym meczu z Cervezą. Jedyną ciekawostką wartą opisania były stroje obydwu drużyn - obie ekipy zagrały na niebiesko. Bardzo szybko w tym monochromatycznym chaosie połapali się gracze Cervezy; natomiast piłkarze eLO, zwłaszcza w pierwszej połowie spotkania mieli problemy z rozpoznawaniem kolegów i pod własną bramką podawali piłkę przeciwnikom. Podsumowanie meczu: wynik 15:2, emocji zero, powrót Cervezy na szczyt i znowu duża przewaga króla strzelców Marcina Kwiecińskiego. Piętnasta kolejka będzie stała pod znakiem wielkich emocji: Strażacy spróbują odrobić coś z dziewięciu punktów dzielących ich od Cervezy. Na pewno Strażakom kibicował będzie Batek, który marzy o potknięciu głównego rywala do pierwszego miejsca; natomiast jeśli trzy punkty zdobędzie Cerveza, wówczas będzie mogła już powoli myśleć o zakupie jakiegoś płynu z bąbelkami na dwudziesty szósty dzień marca.
      

Daniel Zimniak

6.03.2011 - NIESPODZIANKA NA SZCZYCIE, PIERWSZY REMIS I DWIE POWTÓRKI Z HISTORII

       Już na cztery kolejki przed końcem mogły zapaść rozstrzygnięcia ostateczne. Nie zapadły i wiele wskazuje na to, że zwycięzcę ligi możemy poznać dopiero w ostatniej kolejce. A wszystko przez Strażaków. Kilka dni wcześniej rozegrali zaległy mecz z El Magico. Z pobieżnej analizy protokołu meczowego wynika, że od samego początku aż do ostatniego gwizdka było "na noże". Przez pierwsze dwie kwarty lekką inicjatywę mieli Strażacy, w trzeciej na jednobramkowe prowadzenie wyszli Magicy. Wszystko więc rozstrzygnęło się w ostatnich dziesięciu minutach: Trzy bramki Piotra Bogdziewicza załatwiły sprawę i Strażacy zbliżyli się już na sześć punktów do prowadzących Cervezy i Batka. W piętnastej kolejce zmierzyli się z tymi pierwszymi. Strażacy stawili się w składzie od dawna nie widzianym i bardzo silnym; Cerveza natomiast była trochę osłabiona. Na sali SP nr 2 nieraz bywało głośno, lecz takich ryków już dawno nie słyszałem. A wszystko za sprawą Strażaków, którzy od samego początku rzucili się na Cervezę jak mocno starsi piłkarze po wyczerpującym treningu na chmielowy napój. W efekcie od razu zdominowali sytuację na boisku, co potwierdzili wynikiem 2:0 w pierwszej kwarcie i 3:1 po połowie. Trzecia odsłona miała być ostatnią szansą Cervezy, o której wiemy, że zazwyczaj rozpędza się w końcówce. Jednak okazało się, że Strażacy dopiero solidnie się rozgrzali i wtedy właśnie pokazali na co ich stać. Zakończyli ją wynikiem 6:2, cały mecz 9:4 a po trzy bramki zdobyli bracia Mateusz i Daniel Wierzbowscy. Co oznacza ten wynik? Po pierwsze: Batek (po łatwej wygranej z Number One i przekroczeniu setki zdobytych bramek) musi kupić coś fajnego do picia Strażakom, gdyż aktualnie prowadzi w tabeli z trzypunktową przewagą. Po drugie: Cerveza musi kupić coś fajnego El Magico, żeby zmotywować ich do pokonania Batka. Po trzecie: Strażacy nic nie muszą nikomu kupować i walczyć do samego końca o zwycięstwa - cały czas mają szansę na poprawę pozycji. Potrzeba było aż siedemdziesiątego pierwszego meczu, żeby po raz pierwszy po ostatnim gwizdku sędziego zobaczyć na tablicy wynik remisowy. Niebywałego tego wyczynu dokonali piłkarze Zalewu Kamińsk i eLO. Tu nikt nie odskoczył na więcej niż jedną bramkę, która to przewaga dość szybko była niwelowana przez przeciwników. W pierwszej połowie lekką przewagę mieli gracze z Kamińska, pod koniec na prowadzenie wyszli uczniowie. W ostatniej akcji meczu do wyrównania doprowadził Łukasz Zieliński i pewnie obydwie drużyny nie były do końca zadowolone z wyniku. Tym bardziej, że Zalew nie wykorzystał wcześniej rzutu karnego. Historia lubi się powtarzać. Tę rewolucyjną i na zawsze zmieniającą obraz świata potwierdziliśmy w ostatnią niedzielę dwa razy. Pierwsi świadkami swoistego deja vu byli piłkarze czwartej drużyny ligi Wiedźminów i ostatnich Babli Klapki. Już to samo zestawienie gwarantowało nam niezłe emocje. Wprawdzie Wiedźminy tym razem nie dały sobie strzelić szybko czterech bramek, jednak tak jak przed dziewięcioma tygodniami seryjnie nie potrafiły wykorzystać kilkunastu sytuacji strzeleckich. Oczywiście wykorzystały to Babki Klapki, które w ostatniej kwarcie doprowadziły do wyrównania. I gdy już wydawało się, że zanotujemy drugi remis w tej kolejce/lidze, bramkarz Łukasz Sipko zrobił to samo, co drugiego stycznia 2011 r.: mianowicie przechwycił piłkę, przebiegł z nią większość boiska, podał do Grześka Błockiego (później przyznał się, że nie podawał, tylko strzelał) i ten ostatni strzelając swoją trzecią bramkę dał Wiedźminom zwycięstwo 5:4. Podobny powrót do przeszłości oglądaliśmy w ostatnim meczu kolejki. Siema No Co Tam postawiła wysokie wymagania piłkarzom El Magico i tym razem to oni przez większość meczu nadawali ton grze. Jednak magicy nie pozwolili sobie na zbyt dużą stratę dystansu i w trzeciej kwarcie doszli Siema na jedną bramkę (ci ostatni nie wykorzystali rzutu karnego). W ostatnich dziesięciu minutach bramka szła za bramką, kilka minut przed końcem był remis, a tego najważniejszego gwoździa wbił Marcin Sadlak z El Magico, którzy ponownie wygrali jedną bramką i dzięki temu mają ich już na koncie równo 100. Za tydzień magików czeka bardzo ważny mecz. Jeśli wygrają z Zalewem, wskoczą na piąte miejsce, a w ich docelowym zasięgu jest także i "czwórka". Poza tym niespodzianek raczej nie powinniśmy się spodziewać: czołówka tabeli zagra mecze z drużynami notowanymi znacznie niżej.
      

Daniel Zimniak

13.03.2011 - CZTERY MECZE ZGODNIE Z PLANEM, PRZEGRAĆ NA WŁASNE ŻYCZENIE - BEZCENNE

       Zgodnie z zapowiedziami sprzed tygodnia, szesnasta kolejka miała być nudna. Grały w końcu zespoły z "górnej półki" z ekipami notowanymi niżej. Na emocje liczyliśmy jedynie w meczu drużyn piątej i szóstej. W efekcie było tak, że emocje były, tylko nie w tym meczu co trzeba. Poza tym wszystko się zgadzało. Zasadą piłki nożnej, a halowej w szczególności jest to, że grę buduje się "od tyłu" przy kryciu "każdy swego" i "jedziemy do końca". Przypominam, że piszemy tu o grze w piłkę, więc amatorów tanich doznań erotycznych od razu uprzedzam, żeby nie tracili czasu na dalsze czytanie tego tekstu. Wiedźminy - dotychczas czwarta ekipa ligi wyszła na mecz z drużyną przedostatnią. Wyszła tak, jak dziecko wchodzi we mgłę i dopiero wtedy zastanawia się, o co właściwie chodzi i gdzie są rodzice. Więc zachowywali się tak, jakby zasada opisana nieco wyżej nie obowiązywała. Natomiast Number One to abecadło piłkarskie posiadł w stopniu dostatecznym. I to wystarczyło, Wiedźminy po raz pierwszy w tej lidze zaliczyły ujemną "dwucyfrówkę". Zgodnie z zapowiedziami sprzed tygodnia, emocji mieliśmy doszukiwać się, gdy na parkiet wkroczył Zalew Kamińsk i El Magico. Ci ostatni są najbardziej chimeryczną drużyną naszej ligi: jak uda im się zebrać lepszy skład - mogą zagrozić najlepszym. W ostatnią niedzielę z trudem zebrało się ich pięciu, więc już na starcie można było w ciemno obstawiać wynik. Wygrana była pewna: pięciobramkowe zwycięstwo graczy Zalewu dało im awans na czwarte miejsce w tabeli. Magicy natomiast za jednym razem przekroczyli dwie granice: mają już strzelonych i straconych ponad 100 bramek. Trochę emocji było, gdy faworyzowani Strażacy zagrali z Siema No Co Tam. Po pierwszej kwarcie Siema prowadziła 2:0. Druga to koncert Strażaka Mateusza Wierzbowskiego, który zdobył cztery bramki. Dało to Strażakom przewagę, która jednak niemal do samego końca nie dawała komfortu. Mecz jednak zakończył się ich zwycięstwem 8:6, co przy pewnych wygranych Batka i Cervezy może nas skłonić do różnych spekulacji, dla których mianownik jest jeden: prawie nic nie jest pewne. Na dwie kolejki przed końcem ligi sytuacja wygląda następująco: każda z trzech pierwszych drużyn ma szanse na zwycięstwo, każda z kolejnej trójki może liczyć na miejsce czwarte, a każda z trzech kolejnych na miejsce siódme. Pewne jest tylko, że Babki Klapki zakończą ligę na miejscu ostatnim. W przedostatniej kolejce ważny będzie każdy wynik. Przede wszystkim Cerveza musi wygrać z Wiedźminami, żeby powrócić do walki o pierwsze miejsce, to samo ma do zrobienia Batek w spotkaniu z nieobliczalnymi El Magico. Strażacy - jeśli nie zadowala ich trzecie miejsce - muszą wygrać z Zalewem Kamińsk, z którym przegrali w pierwszej rundzie. W dolnych partiach na pewno dadzą z siebie wszystko piłkarze Number One i Elo, a Siema - jeśli myśli o jakimś awansie - nie może stracić punktu z Babki Klapki.
      

Daniel Zimniak

20.03.2011 - SZEŚĆ DNI PRZED KOŃCEM: DWIE PRAWIE NIESPODZIANKI I JEDEN PEWNIAK NA SZCZYCIE

       Przedostatnia kolejka mogła dać kilka istotnych odpowiedzi dla ostatecznego układu ligi. Prawdę mówiąc, wniosła niewiele, ale wiemy po niej jedno: Strażacy na pewno rozgrywek nie wygrają. Poza tym w meczach pierwszej dwójki było bardzo gorąco. Zacznijmy od Batka. Bartoszyczanom przyszło stanąć na ubitym parkiecie z El Magico - drużyną, która w zależności od tego, komu z zawodników zechce się zagrać, może narobić bałaganu każdemu, a też i każdemu może podarować trzy punkty. Tym razem mieliśmy tę pierwszą sytuację: magicy stawili się w silnym składzie dziesięcioosobowym, co musi być w odpowiednich kronikach odnotowane. Jednak gracze z Bartoszyc nie byli za bardzo zajęci liczeniem przeciwników ani ocenianiem ich potencjału, tylko tradycyjnie i nudnie robili to, z czego są znani. Grali w piłkę i po pierwszej kwarcie prowadzili dwoma bramkami. Wtedy przypomniał o sobie Tomek Szawara, który w ciągu kolejnych dziesięciu minut pokonał bramkarza Batka trzykrotnie. W trzeciej kwarcie na boisku dominował Batek, czego efektem było prowadzenie 5:3 i wszystko wskazywało na to, że w czwartej niewiele się zmieni. A zmieniło się dużo: na początku czwartej odsłony magicy chwycili jednobramkowy kontakt i tylko sami sobie mogą zawdzięczać, że nie wygrali tego meczu. Do końca meczu to oni atakowali bramkę Łukasza Piotrowskiego, a w kilku sytuacjach z powodu braku elementarnego wykończenia sytuacji podbramkowej musieli pluć sobie w brodę czy co tam kto miał na twarzy. Wynik tego spotkania nie był na rękę Cervezie, która tak czy inaczej musiała pokonać Wiedźminów. To zadanie wydawało się łatwe, biorąc pod uwagę ostatnie "osiągnięcia" tych ostatnich. Jednak tym razem Wiedźminy zrobiły rzecz niemal niespotykaną: mianowicie ustaliły sobie taktykę i ją w trakcie meczu realizowały. Po pierwszej kwarcie był remis 1:1, a po trzeciej Wiedźminy prowadziły 3:2. W czwartej odsłonie rzut karny za piąte przewinienie wykorzystał Damian Sipko z Cervezy. Ostatnia bramka tego meczu padła z rzutu wolnego: Gracze Wiedziminów zostawili dziurę w murze, co wykorzystał Tomasz Szafran i Cervezie nadal brakuje tylko/aż trzech punktów do Batka. Zarówno pierwszy jak i drugi wynik oznaczał złe wieści dla Strażaków. Mieli oni jednak do załatwienia pewną sprawę z Zalewem Kamińsk. Poznali słodki smak zemsty za porażkę z pierwszej rundy aplikując przeciwnikom jedenaście goli, tracąc zaledwie trzy. Gracze z Kamińska mają już więc na swoim koncie ponad 100 straconych bramek. Niemal taki sam wynik zanotowaliśmy w meczu eLO z Number One, gdzie licealiści trafili aż dwanaście razy. I tu bardzo istotna informacja: w tym meczu padła tysięczna bramka ligi, a jej strzelcem był Marcin Onufrejuk z eLO. Ostatnie w tabeli Babki Klapki jak zwykle nie wiedziały co to znaczy przejść obok meczu, gdyż takie określenie w ich języku nie występuje. Niezmiennie od siedemnastu kolejek ambitni, mimo że bez szans na jakikolwiek awans nie mają się czego wstydzić po meczu z Siema No Co Tam. Strzelili cztery bramki, stracili siedem i jestem pewien, że za tydzień też nikomu nie odpuszczą. Przed nami ostatnia kolejka, więc kilka słów na temat ewentualnych prognoz. W walce o pierwsze miejsce liczą się już tylko Batek i Cerveza, których dzielą trzy punkty. Cerveza raczej powinna je bez większych problemów zdobyć w meczu z Siema. Znacznie trudniejsze zadanie stoi przed Batkiem, którym los/ewentualnie pech nakazał grać o wszystko ze Strażakami. Przystępując do boju obydwie drużyny będą znały wynik meczu wcześniejszego. Nie słyszałem, żeby Górowo leżało na styku jakichkolwiek płyt tektonicznych; jednak jeśli zdarzyłoby się trzęsienie ziemi (czyli przegrana Cervezy) to wtedy Strażacy w przypadku wygranej z Batkiem zrównaliby się z Cervezą i zajęliby drugie miejsce z powodu lepszego bilansu bezpośrednich spotkań. Natomiast jeśli sejsmika pozostanie bez zmian, Cerveza będzie musiała użyć wszelkich argumentów, żeby zmusić Strażaków do wygrania meczu z Batkiem. Jeśli chodzi o dobór argumentów przypominam, że mimo iż agent Tomek przeszedł na emeryturę, to podobno w CBA pracuje jeszcze parę osób, a prokuratura we Wrocławiu ma podobno jeszcze wolne moce przerobowe. Jeśli chodzi o miejsca 4-6, sytuacja powinna pozostać bez zmian. Czwarty Zalew zagra z ostatnimi Babki Klapki, będący na szóstym miejscu El Magico nie powinni mieć problemów z Number One. Mają oni jednak powody żeby liczyć na firmową zagrywkę Wiedźminów, czyli porażkę z niżej notowanym przeciwnikiem (w tym przypadku z eLO). Nieco niżej są jeszcze bardzo nikłe szanse na to, że eLO może poprawić jeszcze swoją pozycję. Miejsca 8-10 są już obsadzone: są to: Siema No Co Tam, Number One i Babki Klapki. W sobotę 26 marca zakończymy rozgrywki jubileuszowej X-tej edycji ligi halowej piłki nożnej w Górowie Iławeckim. Około godziny 18.15 nastąpi uroczystość wręczenia dyplomów, pucharów i nagród indywidualnych. Wezmą w niej udział ci, którzy od lat wspierają nas finansowo i organizacyjnie: Poseł na Sejm RP Miron Sycz, Wójt i Zastępca Wójta Gminy Górowo Iławeckie Bożena Olszewska-Świtaj i Kazimierz Montewka, prezes Agromeg Sp. z o.o. Janusz Kloc, prezes GKS "Cesovia" Grzegorz Błocki oraz dyrektor SP nr 2 Mirosław Tchórz.
      

Daniel Zimniak